19.08.2012

Język goni język

jadefrommars.tumblr.com
Być może pamiętacie, a być może nie, ale pisałem w poprzedniej "odsłonie" o językach, których się uczę. Dzisiaj chciałbym w pewien sposób odtworzyć tego posta, a dodatkowo uzupełnić o to, co zaniedbałem.

Przygodę z językami w ogóle zacząłem w czwartej klasie podstawówki. Nie wiem czy to późno czy nie, bo być może wielu z Was zaczęło jeszcze trzy lata przede mną. W każdym razie pierwszy był niemiecki.

W mojej podstawówce nie było angielskiego. Uczono tylko niemieckiego, więc ani nie miałem wyboru, ani podejrzewam, ochoty, by zagłębić jakiś inny język. Byłem przecież gówniarzem, jakby nie patrzeć.
Lecz niemiecki mi się spodobał. Nie jestem w stanie powiedzieć czy dlatego, że faktycznie mi się podoba (dzisiaj na pewno nie jest to język, za którym szaleję), czy może dlatego, że miałem okazję się uczyć języka  w ogóle. Byłem podekscytowany każdym nowym słówkiem, a w czasie lekcji nie nudziłem się ani trochę. Przyczyniła się do tego również nauczycielka, którą uwielbiałem. Pamiętam tylko, że mój poziom w podstawówce sięgał odmiany przez przypadki, której nienawidziłem. Nie wiem, jak się to przekłada na Skalę Rady Europy, w każdym razie dzisiaj, z perspektywy czasu patrząc, bardzo żałuję tego, co się potem stało.

W szóstej klasie przenosiłem się do innej szkoły podstawowej, gdzie był angielski od klasy czwartej, więc musiałem nadrobić. Z kolei niemieckiego nie było, więc leżał przez rok i się kurzył.
W gimnazjum niemiecki był totalną porażką - w ciągu trzech lat nauczyciele zmieniali się jak w kalejdoskopie, z czego jeden był tak beznadziejny, że kiedy wrócił poprzedni - musiał zaczynać wszystko od nowa. Z kolei mój angielski ruszył prężnie do przodu, gdyż nauczycielka była bardzo wymagająca (co nie znaczy, że jej metody były efektywne), ale największą role odegrały dodatkowe lekcje. I de facto angielskiego uczę się sześć lat.

Wybierając liceum, zbuntowałem się i stwierdziłem, że nie chcę się już uczyć niemieckiego. Dzisiaj żałuję, bo po ośmiu latach nauki, mógłbym być pewnie na poziomie angielskiego obecnie.
Składając papiery do szkoły średniej angielski był oczywistością. Jednak mogłem wybrać jeszcze jeden język: niemiecki (znowu), francuski i hiszpański.
HISZPAŃSKI. Wybór padł. Lecz nie zakochałem się od razu. To uczucie kwitło przez przynajmniej rok. Co jednak nie zmienia faktu, że jestem, nieskromnie mówiąc, najlepszy w grupie, co przekłada się nie tylko na oceny, ale również na wiedzę. Niestety, nauczycielka nie jest z tych, co to z pełnym zapałem prowadzą lekcję i potrafią zaciekawić. Po prostu prowadzi lekcje.

A od za dwa tygodnie przez najbliższe miesiące będę słyszeć tylko: matura, matura, matura. Matura... z polskiego, angielskiego i... hiszpańskiego. Na rozszerzeniu.
Tak. Ta miłość to nie tylko takie sobie gadanie. Postanowiłem, że podejdę do matury z hiszpańskiego i zdam ją tak, jak potrafię najlepiej. I nie będzie to koniec tej przygody. Na studiach hiszpańskiego ciąg dalszy.

Jednak nie tak dawno powstała w sferze marzeń lista języków, które nie ukrywam, chciałbym opanować na poziomie bliskim tzw. native speakers.


język angielski - traktuje to trochę jak oczywistość, ponieważ teraz angielski jest wszechobecny. Inna sprawa jest taka, że potrafiąc się nim posługiwać, otwieram sobie drzwi do ogromnych ilości materiałów, które po polsku są najzwyczajniej w świecie niedostępne. Można uważać, że korzyść mierna lub niewielka, ale myślę, że nauka języków obcych w języku ojczystym nie sprzyja właściwie niczemu. Obecny poziom: B2 (cel: C1 do certyfikatu)


język hiszpański - przez najbliższy rok będzie on moim głównym celem, gdyż najwięcej jest do nadrobienia do matury. Nie chcę, by był ważniejszy od innych, ponieważ wszystkie te języki są dla mnie tak samo wyjątkowe i motywacja do ich nauki jest tak samo skuteczna. Po prostu na inne jeszcze nie przyszedł czas, choć jestem już bliżej niż dalej rozpoczęcia nauki. Lecz mimo tego hiszpański będzie priorytetem ze względu na studia. Na szczęście to tylko pozory. 
Kto wie, może będę mógł kiedyś podczepić tutaj jakiś dialekt lub dwa. Obecny poziom: A1 (cel: B2 do matury rozszerzonej, ale na tym nie koniec!)

język szwedzki - jeszcze kilka tygodniu temu nawet bym się nie zastanawiał, czy chcę się uczyć szwedzkiego i od razu odpowiedział "nie". Jednak pojawiła się osoba w moim życiu, która sprawiła, że teraz to nie jest jeden z pięciu tysięcy innych. Teraz jest to jeden z tych, które chcę chłonąć. Po co? Jednym z powodów jest właśnie ta osoba, a inne? Szwedzki otwiera furtkę do rozumienia norweskiego, a rozumieć kolejny język nie wysilając się przy tym dwukrotnie to sukces, ale najbardziej intryguje mnie specyficzny akcent ludzi nim się posługującym i brzmienie. Plany: rozpoczynam od 1. września, traktując jak oderwanie się od hiszpańskiego i angielskiego. 

język fiński - to czysta egzotyka, ale skandynawska! Fiński jest, poniekąd, językiem tonalnym (głoski długie i krótkie), a zabójczo długie słowa dolewają oliwy do ognia. Mnie to nie odstrasza - wręcz przeciwnie. W Internecie roi się od zabójczych słów-tasiemców, które aż chce się wchłaniać! Co powiecie na "dwudziesty siódmy" - "
"kahdeskymmenesseitsemäs"? Chyba żaden język nie zrobił na mnie takiego wrażenia od samego patrzenia, co fiński. Plany: bliżej nieokreślone.

język niemiecki - mając rodzinę w Niemczech, której część nie mówi po polsku, byłoby miło móc z nimi porozmawiać po niemiecku. Słyszałem też, że znajomość tego języka otwiera furtkę na orientowanie się (czyli raczej bierne posługiwanie się) wśród innych języków.  
Poza tym, szkoda marnować coś, co się kiedyś zaczęło. Szczególnie, że z okresu, kiedy naprawdę uczyłem się niemieckiego, mam miłe wspomnienia. Plany: bliżej nieokreślone.

język rosyjski - mówi się, tak jak w przypadku niemieckiego, że język wroga trzeba znać, ale to nie jest powód. Po pierwsze, dlaczego by nie skorzystać, skoro choćby przy wymowie nam, Polakom, jest łatwiej, a i później podczas nauki słownictwa również (choćby ze względu na podobieństwo brzmieniowe niektórych słów).
Po drugie, uważam, że rosyjski już niedługo będzie na arenie międzynarodowej na równi z angielskim. 
I po trzecie - ten język znów otwiera furtkę do innych języków, takich jak bułgarski czy podejrzewam, mongolski, a także ukraiński. Plany: bliżej nieokreślone.

język węgierski - decyzję o wpisaniu go na tę listę podjąłem ze względów historycznych. Tak, właśnie. W przeszłości nasze kraje łączyły stosunki przyjacielskie, choć nie były one zawsze idealne. Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale podejrzewam, że niewiele się zmieniło. A sam język jest bardzo dynamiczny, gdyż nawet rodowici Węgrzy codziennie uczą się nowych słów (i jest to informacja prosto stamtąd). Dodatkowo, bliskie pokrewieństwo z fińskim również czyni go nieco egzotycznym i niemniej ciekawym. Plany: bliżej nieokreślone.

Tak się właśnie rysuje moja przyszłość. Myślę, że jest to dość ciekawa mieszanka językowa, ponieważ nie jestem typem człowieka, którego interesuje jedna grupa języków. Po prostu zatrzymuję się dłużej przy języku, który w moim mniemaniu jest tego... "godny". 

I jak tak teraz patrzę na ten post, widzę, że czeka mnie dużo pracy w moim życiu. Baaardzo dużo. Lecz to sama przyjemność pracować nad czymś, co się lubi, aniżeli męczyć się w innych dziedzinach. Poza tym, uważam, że żyjąc zgodnie z własnymi opowiadaniami, zajdziemy dalej niż ktokolwiek inny.

Czas otwierać granice!

15.08.2012

Początek (nie do końca) czegoś nowego


źródło: vladstudio.deviantart.com
Cześć!

Jak pewnie zauważyliście, od momentu założenia bloga aż do niedawna, tematyka bloga nie do końca trzymała się tego "poligloty", który widnieje w adresie. Pewnie, był jeden post o językach, ale to nie to, o co mi chodziło. Nie taki był plan. Potraktowałem to wszystko zbyt ogólnie, stąd teraz... czas to zmienić!

Od dzisiaj wkraczam wreszcie w to, co mnie najbardziej interesuje, czyli języki. Będzie w językach (których się uczę), o językach ogólnie, o językach bardziej szczegółowo... Będzie też pewnie o tym, o czym teraz nie wiem, że będzie. 

Ale język to także część kultury, więc myślę, że część postów również będzie dotyczyła muzyki, kina czy zwyczajnie kraju, w którym dany język obowiązuje. 

Myślę, i mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie tutaj coś dla siebie, a zawsze przecież można dać też coś od siebie.